czwartek, 31 marca 2011

Byle do niedzieli... the end.

Antek zamówił kolejny kieliszek, już tylko dla siebie, bo Cecylia wyraźnie dała do zrozumienia, że nie chce już więcej pić.
- Słuchaj, a co będzie jak ona nie przyjdzie? Dalej będziesz tu szukał swojego dna? Bez niej nie weźmiesz się do żadnej roboty? Ciągle będziesz pił i narzekał jak to jest źle?
- Nie wiem co zrobię jak nie przyjdzie. Aż boję się o tym pomyśleć. Człowiek jest zdolny do wielu rzeczy w stanie skrajnego wyczerpania nerwowego. Kiedyś, ten profesor filozofii, powiedział mi, że każdy z nas musi cierpieć, żeby odczuć, że żyje. Wszystko to z naszej nieprzymuszonej woli, tacy już jesteśmy. Zacytował jakiegoś rumuńskiego filozofa, który uważał, że człowiek to takie dziwne zwierze, które cierpi z powodu tego, czego nie ma.
- Rozumiem, że Twoje cierpienie wynika z tego, że nie masz jej?
- Mówisz jakbym chciał ją mieć dla siebie, jak jakiś przedmiot. Tu nie chodzi zupełnie o posiadanie. Tu chodzi o współdzielenie. Chociaż zawsze bycie z kimś jest w jakimś sensie posiadaniem lub zawładnięciem tą drugą osobą. Trzeba znaleźć takie rozwiązanie żeby nie umniejszać tej drugiej osoby, nic jej nie odbierać. Czy tak się da? Nie wiem. Myślę, że nawet ten profesor nie wie, ani żaden inny filozof.
- Myślisz, że znajdziesz tutaj odpowiedź jak to zrobić i ona wróci?
- Czasami wydaje mi się, że jest to jedyne rozwiązanie problemu. Ale każdy ma w sobie nutkę egoizmu. Jeżeli nie otworzymy się na drugą osobę, to już po nas. Kiedy wydaje mi się, że już wiem wszystko, budzę się na ladzie, w barze siedzą już tylko niedobitki, a barman nalewa następny kieliszek… I tak w kółko. Gdzie indziej nie jestem w stanie myśleć tak przejrzyście jak tu. Jak tylko wychodzę na zewnątrz, mój umysł się zawęża, jakby ktoś z balonika upuścił powietrze.
- Spróbuj wyjść ze mną teraz i zacząć żyć wśród ludzi. Ja idę do domu. Chodź.
- Nie, jeszcze nie czas żebym stąd szedł. Posiedzę jeszcze chwilę.
- Chwilę? Czyli ile?
- Może do niedzieli …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz