poniedziałek, 19 września 2011

Jak i dlaczego umarłem?

Z radością podajemy do informacji, że parę dni temu – dokładnej daty nie znamy, ale jak i sama osoba, tak też data jest nieistotna - odszedł na wieczną posługę piekielną Zadumek Chmielny. Wiek bliżej nieokreślony, z twarzy i brzucha około 60, duchem i intelektem wciąż 15. Synowie i córki nieznani, ale może gdzieś znajdzie się jakiś zamrożony słoiczek z wiązką genów. Do wzięcia za darmo. Żony brak, mimo że coś tam, gdzieś tam, kiedyś tam się kręciło obok, ale niewytrzymało.
Do osiągnięć życiowych, wiele zaliczyć nie można, bo nic mu nie wyszło. Tytuł technika mechanika samochodowego otrzymał za pracę i film o rowerach. W samochodzie umie wymienić wycieraczkę – do butów. Już w czwartej klasie technikum odstawił na bok przedmioty techniczne, na rzecz bardziej dochodowej analizy literatury, z filozofią na czele. Mniej więcej w tym okresie na wieczną posługę Pańską odeszła jego siostra. Z bardzo dobrą maturą z języka polskiego, i nieco słabszą z matematyki wszystkie uczelnie stały przed nim otworem. Wszystkie poza Instytutem Polonistyki na UJ, bo tam technika nie potrzebowali. Za to na Papieskiej Akademii Teologicznej, Wydział Filozofii przywitał go z otwartymi rękami. Kariera poczatkującego filozofa przebiegała chwiejnie, czasami nawet bardzo chwiejnie – zwłaszcza w okresie Juwenaliów. Na trzecim roku na posługę Pańską odszedł jego ojciec. Zaowocowało to w pierwsze i ostatnie spotkanie z przyrodnim bratem. Na roku czwartym zakończył trzyletni związek, co znowuż zaowocowało zwiększeniem wydajności alkoholowo-naukowej, czego wynikiem było pobierane stypendium naukowe na roku piątym. Całe 220 pln. Nawet na książki nie wystarczało, więc trzeba było ograniczyć spożywanie alkoholu. Po sześciu latach przy drugim podejściu uzyskał ‘upragniony’ tytuł magistra. Ostatnimi czasy przedmiotem jego zainteresowań stała się analiza możliwości samobójstwa, jako myśli podtrzymującej przy życiu.
Przyczyna śmierci jest nieznana. Środowiska zbliżone do denata rozpatrują szereg możliwości, od przepicia alkoholem, po metafizyczną niewydolność układu krążeniowego z epicentrum w sercu. Biegli nie odrzucają możliwości połączenia tych dwóch przyczyn. Wszyscy zgodnie odrzucają możliwość samobójstwa, biorąc pod uwagę fakt, który miał miejsce, gdy nieboszczyk miał jeszcze faktyczne, metrykalne lat 15. Na fakt ten składa się uratowanie bliskiej osoby, po dokonaniu próby samobójczej. Od tamtego czasu życie stało się najważniejsze.
Uroczystości pogrzebowych nie będzie, bo po co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz