wtorek, 10 stycznia 2012

Kobiety, seks i pieniądze!

W okresie przedświątecznym stałem się posiadaczem małej książeczki pt. „Pasje Zygmunta Freuda”. Od kiedy pierwszy raz spotkałem się z psychoanalizą, jakoś w szkole średniej ( dla przypomnienia – chodziłem do technikum mechanicznego) to uważałem wszelkie te twierdzenia za bełkot pierwszej klasy. Niewiele się zmieniło do tej pory, poza kilkoma wyjątkami, ale nie tutaj o tym. Dzisiaj wreszcie miałem czas, żeby spokojnie przysiąść do czytania.
Trafiło mi się kilka fragmentów, które dosłownie mnie sparaliżowały, i za nic na świecie nie mógłbym przyznać racji Freudowi, a tym bardziej zadziwia mnie, że tak racjonalna osoba mogła w ogóle tak myśleć. Pierwszy punkt sporny dotyczył zastrzeżeń Freuda do Milla, odnośnie równouprawnienia kobiet. Zygmuś nigdy by się nie zgodził, żeby jego żona pracowała. Kobieta początkowo miała pełnić dla niego rolę wyzwania. Kogoś kogo trzeba zdobyć – i tu mogę się zgodzić. Ale później zostaje po prostu Matką i nikim więcej. Ona ma się zajmować domem, spełniać zachcianki męża (i nawet nie tyle seksualne, do czego wrócimy), ma być jego podporą, mimo tego, że w pewnym momencie unikał jej, jak diabeł święconej wody. Kilkadziesiąt lat później, na szczęście, zaszła wielka zmiana obyczajowa i kobiety miały dużo większe prawa. Mimo tego od wielu moich znajomych słyszę, że nie wyobrażają sobie, żeby ich żona, kobieta zarabiała więcej niż oni. A dlaczego nie? Skoro jest inteligentniejsza, bardziej obrotna. Niech zarabia, a nie siedzi w domu i kisi się przy garach, albo przy jego brudnych gaciach. Smutne jest to, że mamy tyle inteligentnych kobiet, które ciągle są jakoś półkę niżej niż mężczyźni. Może ci drudzy się boją? Albo są leniami i nie chcą podnosić swoich kwalifikacji żeby lepiej zarabiać, żeby wiedzieć więcej? Kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć, że moje pieniądze są moje, a twoje są twoje. Idealne związki! Miłujmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Kwintesencja miłości! A ludzie tkwią w tych konserwach i nawet młotem pneumatycznym nie zrobisz małej dziurki w poglądach. Może Cioran miał rację, że lepiej było chodzić na dziwki, niż się wiązać? Chociaż i on się związał, nieformalnie, ale się związał z kobietą.
W sprawach seksu też doznałem wielkiego szoku, oczywiście czytając o poglądach Freuda. Ten jakże wielki propagator fiksacji seksualnych sam stronił od seksu, jak ja od katechizmu. Tłumacząc w pewnym wieku spadkiem libido i tak dalej. Ok może i libido spada, ale nie w wieku 40 lat! Innym tłumaczeniem jest oddanie się nauce. Jakby mi ktoś powiedział, że albo seks, albo nauka, bo inaczej się nie da, to chyba jednak wolałbym być głupi. Na szczęście to tak nie działa. Ostatnio czytałem krótkie teksty Vetulaniego, który jako neurobiolog zaleca w podeszłym wieku uprawianie seksu, co wpływa pozytywnie na działanie naszego mózgu. Co najmniej dwa razy w tygodniu! Więc kochane panie, Aspirynka i zapominamy o migrenie! Zasada przyjemności, tutaj nie chce mi się tego rozwijać (zainteresowanych odsyłam chociażby do Wikipedii), też o dupę rozbić. Jak będziemy żyli w ciągłym strachu, to długo nie pożyjemy. Zaskakuje mnie, jak osoba, która na pewno znała już Darwina, mogła wymyślić takie bzdury. Wiele zasług można przypisać Freudowi, ale czasami szczenna opada jak się go czyta…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz