niedziela, 8 maja 2011

Komu pisane jest się zabić

Komu pisane jest się zabić

Nie pamiętam dobrze kiedy podjąłem decyzję, że to zrobię. Bezsenne noce następujące kolejno po sobie sprawiły, że dni zaczęły się zlewać w jeden długi dzień przerywany dwoma, czasami trzema godzinami letargu - nie da się tego nazwać snem. Człowiek zapada w bezdenną otchłań, czując jak czaszka ogranicza mu umysł, jakby ktoś w imadle ściskał mózg. Jakieś substancje chemiczne w mózgu sprawiają, że to, co powinno sprawiać mi ból fizyczny przekształca się w ból psychiczny, którego nie jestem w stanie zlokalizować. Nie odnajdując sensu ani w życiu, ani w śmierci tkwię tak bezcelowo aż do świtu, chociaż wiem, że nowy dzień nie przyniesie żadnego ukojenia. Czuję, że gdybym chciał to przeniósłbym tej nocy każdą górę, a z drugiej strony najmniejszy ruch sprawia mi wiele wysiłku. Zasypiam dopiero w momencie kiedy organizm jest już skrajnie wyczerpany, ale myśli nie da się w żaden sposób uporządkować, albo chociaż odepchnąć na chwilę. Podczas snu wyostrza mi się słuch, jakbym oczekiwał na coś, lub na kogoś. Zaczynam odczuwać swoją cielesność bardziej niż jakbym odpadł od skaly. Czuję każdy fragment swojego organizmu, jakby ktoś nakłuwał mnie szpilkami, żeby zobaczyć czy jeszcze żyję.
Na biurku pali się tylko lampka do czytania książek. W poprzek stołu rozciągnięty jest sznurek, około trzech metrów długości. Ręce zaczynają mi się delikatnie pocić. Odpalam kolejnego papierosa, mentolowe ścierwo na chwilę mnie uspokaja. Myśli giną w zadymionym pokoju, pozostaje tylko jedna: ‘zrobię to’. Nieporadnie chwytam linę i próbuję zawiązać pętle. Męczę się z tym przez pięć minut i nic, nie zaciska się. Nie mogę sobie pozwolić na błąd, drugiego podejścia nie będzie. Wpisuje w googlach ‘jak zrobić szubienicę?’. Klikam w pierwszy link, gdzie znajduje się filmik instruktarzowy nakręcony przez jakiegoś młodego chłopaka, który zastrzega, że nie bierze odpowiedzialności za ludzi planujących samobójstwo. Film jest krótki, trwa nieco ponad minutę. Po kilku próbach udało mi się zawiązać dobrą pętlę. Teraz już tylko ostatni papieros i zanieść krzesło do łazienki. Kilka lat temu wynajmowałem swoje mieszkanie trochę starszemu chłopakowi niż ja. On też wybrał moją łazienkę, żeby to zrobić. Nie wiem dlaczego miałaby być lepsza od pokoju? Postanowiłem, że wykorzystam jego hak. Skoro jego utrzymał to utrzyma i mnie. Dlaczego ja go nie usunąłem? Przecież robiłem remont łazienki zaraz po tamtej tragedii. Kończę papierosa. W łazience tli się żarówka na kablu, nie zamontowałem jeszcze żyrandola. Ustawiłem krzesło i umocowałem linę. Zachwiałem się na krześle czując jak pot delikatnie ścieka mi po karku. Założyłem pętlę na szyję i stałem tak chwilę przeglądając się w odbiciu szyby w drzwiach. Chwila na zebranie ostatnich myśli, czy wszystko załatwiłem, czy nie zostawiam jakiejś nie dokończonej sprawy. Biorę głęboki wdech.
Po kilku takich wdechach postanowiłem zapalić jeszcze jednego ostatniego papierosa. Stojąc tak z pętlą na szyi zacząłem się zastanawiać dlaczego to robię? Powodów znalazło się wiele, nawet zbyt wiele żeby to zrobić. Ściągam sznur i schodzę z krzesła. Stoję tak chwilę wpatrując się w hak z umocowaną liną, łzy zaczynają cieknąc po policzku, najpierw po jednym, po chwili po drugim. Postanowiłem zostawić to tak jak jest, żeby mi przypominało o tych wszystkich powodach każdego dnia, gdy myję twarz w łazience.
Moja szubienica wisi tak od roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz